Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

O Kasprowym

Stanisław Pieron

Dodano: Czwartek, 7 luty 2008 / Ilość wyświetleń: 9179Stanisław Pieron w starej kolejce, czerwiec 2007 r. <br />Fot. Wojciech Szatkowski

To postać związana z historią kolejki linowej na Kasprowy Wierch od jej początków. "Na kolejce" przepracował prawie 40 lat.

Stanisław Pieron urodził się 26 września 1928 r. w Kuźnicach. Kolejka na Kasprowy powstała, gdy miał niecałe 8 lat. Pracę na kolejce rozpoczął na przełomie lat 1947/48 jako informator w kasie na "dolnej" stacji w Kuźnicach. W roku 1949 został powołany na 3 lata do służby wojskowej - w lotnictwie - a po jej zakończeniu powrócił na Kasprowy i pracował tu nieprzerwanie aż do pójścia na emeryturę w 1988 r.

W latach 1977-1984 był zastępcą kierownika kolejki, a od 1 listopada 1984 r. do 1988 r., - kierownikiem. Najtrudniejsze zadanie, jakie miał do wykonania? Twierdzi, że najcięższym momentem pracy, a zarazem najbardziej niebezpiecznym, była wymiana liny w 1956 r. Wtedy to zginął jeden z kolejarzy. Takich niebezpiecznych chwil było znacznie więcej: zdarzały się oblodzenia liny, bardzo silne wiatry, a także wyładowania elektryczne. Wspomina też trasy narciarskie z Kasprowego - słynne ongiś, a dziś już zarosłe świerkowym lasem trasy FIS 1, FIS 2 i FIS 3, oraz polskich narciarzy, którzy wtedy na nich startowali. - To byli świetni zawodnicy, było na co popatrzeć - wspomina.

Teraz, po latach, uważa, że najważniejsi w historii Kasprowego są ludzie. Twierdzi, że kolejka miała i nadal ma świetny personel - ludzi oddanych, ciężko pracujących dla jej dobra: dyrekcję, pracowników technicznych, maszynistów, konduktorów.

Stanisław Pieron nadal z niesłabnącą energią angażuje się w sprawy Kasprowego, obserwuje postępującą wymianę urządzeń. Gdy wspomina dawne lata pracy na Kasprowym, czasem łza kręci się w jego oku. Bo dla niego te prawie 40 lat spędzonych na Kasprowym to nie tylko praca. On tam, na górze, zostawił cząstkę siebie...

Wojciech Szatkowski