Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Prywatyzacja PKL

PKL - w bardzo dobrej kondycji finansowej

O Polskich Kolejach Linowych i przygotowaniach do prywatyzacji rozmawiamy z prezesem Spółki Andrzejem Laszczykiem.

- Jak wyglądały przygotowania do prywatyzacji? Jak długo trwały i na czym polegały?

- Ścisły roboczy proces prywatyzacyjny od momentu pierwszych audytów zaczął się w 2009 roku i trwał ok. 1,5 roku. Przeprowadzone zostały audyty - prawny, ekonomiczny, jak również ocena firmy. Wiele wysiłku i czasu poświęciliśmy np. sprawom związanym z ochroną środowiska. Sprawy techniczne też były omawiane, jak również bardzo istotne sprawy własnościowe. Materiały są bardzo obszerne. Analiza była niezwykle szczegółowa i pracochłonna; również pod względem fizycznym, wszystkie dokumenty były skanowane, sprawdzane i przesyłane do audytorów. Potem te materiały były mówiąc kolokwialnie „obrabiane” przez specjalistów, przysyłane do nas i przez nas ponownie sprawdzane. To były tysiące stron. Była to mrówcza, benedyktyńska praca. Sprawdzanie tylko własności działek pochłonęło mnóstwo czasu – wszystko musiało zgadzać się z księgami wieczystymi. Dzierżawy działek, wszystkie umowy – musiały zgadzać się co do litery. Często zdarzały się zniekształcenia, to wszystko musiało być korygowane i już na czysto przepisywane.

- Jaka jest kondycja finansowa spółki? Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy prywatyzacji podkreślają, że spółka jest w dobrej kondycji finansowej, w przeciwieństwie do innych spółek PKP.

-Spółka jest w wyśmienitej formie, jeśli chodzi o kondycję finansową. Zyski i przychody są na bardzo dobrym poziomie. Oczywiście koniunktura dla rozwoju turystyki w Zakopanem nie jest najlepsza, ale właśnie przy tej niezbyt dobrej koniunkturze mamy bardzo dobre wyniki. Jeżeli chodzi o otwarcie linii kredytowej, nie mamy żadnych problemów. To do nas zgłaszają się banki, które chcą nam udzielić kredytów. Na tym polu mamy więc bardzo dobrą sytuację. Nie możemy narzekać, wręcz odwrotnie, możemy się tylko takimi wynikami chwalić, nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Firmy, które składają ofertę u właściciela nie zaskoczą nas swoją kondycją finansową. Nie musimy się wstydzić, wręcz odwrotne, mamy o wiele lepsze wyniki niż oni.

- Jak wyglądają możliwości i plany inwestycyjne spółki?

- Nie mogę na temat planów inwestycyjnych rozmawiać, dlatego że jest to akurat okres, gdy firma ma być sprzedawana. Co do możliwości – zgodnie z przyjętą strategią rozwoju na najbliższe 4 lata przewidzieliśmy inwestycje warte 100 mln zł. Mamy kilka obszarów inwestycyjnych. Są to inwestycje kapitałowe - stacje narciarskie, które możemy kupić, oraz takie, które możemy wykonać od podstaw. Oczywiście w tej chwili sytuacja z inwestowaniem w budowę nowych stacji narciarskich jest bardzo mocno skomplikowana, bo nasz parlament uraczył nas takim ustawodawstwem, które blokuje rozwój tego typu inwestycji, w dodatku nasze ustawodawstwo przynajmniej w tym zakresie jest niezgodne z prawem europejskim. Dla przykładu: budowa wyciągu narciarskiego w Austrii, we Włoszech, czy we Francji może być wykonana na zgłoszenie; u nas – budowa 300- czy 500- metrowego wyciągu musi przejść taką procedurę, jak budowa huty, koszty i czas budowy nieporównywalny. Dlatego problem jest duży.

- PKL zmodernizowały kolej krzesełkową na Gąsienicowej i kolej linową Kuźnice – Kasprowy. Jeszcze nie udało się przed zmianą właściciela zmodernizować Goryczkowej. Jak pan sądzi - czy przyszłemu właścicielowi będzie łatwo będzie forsować tego typu inwestycje?

- Trudno mi wypowiadać się za nowego właściciela, ale prawo w tych kwestiach jest mocno skomplikowane. Od roku 2008 bariery w realizacji tego typu inwestycji w parkach i obszarach chronionych są bardzo duże. Ale kolej w Goryczkowej trzeba zmodernizować kompleksowo. Jeżeli tam ma być stacja narciarska, to tam musi być śnieg i dobrze przygotowane trasy narciarskie. Znane są obszary – we Włoszech, Francji, Austrii, gdzie śnieżenie istnieje na wyższych wysokościach, też w parkach narodowych. I ochrona przyrody też jest skuteczna. Jestem za ochroną środowiska. Nie protestuję przeciwko podstawowym kwestiom, ale ochrona środowiska ma być dla ludzi. Nie powinna być podyktowana tylko interesami organizacji ekologicznych.


- Czy ta inwestycja jest już przygotowana przez PKL?

- Na przygotowanie tego typu inwestycji potrzebny jest odpowiedni czas. W pewnym momencie zmieniło się prawo, więc dokumentację musimy zmodyfikować. Ta modyfikacja trwa. Przygotowanie oceny oddziaływania na środowisko to cykl całoroczny. To nie jest to szybka procedura, w przeciwieństwie do tego, co piszą niektóre media. Oczywiście, że, wszystko można na szybko zrobić ale dokumentacja, która ma być do obrony, ma być tak przygotowana merytorycznie, żeby żaden pseudoekolog nie mógł jej zakwestionować drobną uwagą. Robimy potężne opracowania za kilkaset tys. zł. W efekcie może przyjść niedouczony ekolog, który może powiedzieć „nie, bo nie”. I sędziowie w Polsce uwzględniają jego wymyślone zarzuty. To, że ktoś ma skończony fakultet z zakresu przyrody, to nie znaczy, że się zna na ochronie przyrody, bo jest to szeroka wiedza, która na uczelniach Polskich nie jest traktowana kompleksowo. Niestety tak jest, że demonstracje zawsze można zrobić, uzasadnione, czy też nie.
Problem także w tym, że nie ma za dużo specjalistów, którzy by się chcieli podjąć takiej analizy.

- Ważnym zagadnieniem jest kwestia sztucznego śnieżenia w rejonie Kasprowego Wierchu. Czy były już jakieś rozmowy z Parkiem?

- Cały czas prowadzimy rozmowy. Nie jest prawdą, że Park Tatrzański nie wie o tym, iż przygotowujemy taką inwestycję. Dla nas sprawa jest jednoznaczna, bo jeżeli w kilku parkach narodowych włoskich, austriackich czy francuskich takie śnieżenie występuje, jeżeli na Słowacji na Łomnicy można zrobić śnieżenie, to dlaczego u nas nie można tego zrobić? To jest Europa i to jest Europa a więc i zasady budowy tego typu inwestycji w całej Unii Europejskiej powinny być jednakowe.

- Od lat kieruje pan spółką. Jak pan widzi jej przyszłość w rękach nowego już prywatnego właściciela?

- Trudno mnie powiedzieć. Wiem jedno: w ciągu 10 lat podczas mojej kadencji majątek spółki wzrósł czterokrotnie, czyli spółka ma bardzo duży potencjał. Mamy nowe pomysły. W kolejnych latach spółka może wzbogacić się następne 4 razy. Jeśli właściciel będzie miał taką samą strategię, jaką my przyjęliśmy, to na tym można tylko zarobić.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Agnieszka Szymaszek

Fot. Agnieszka Szymaszek