Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Artykuły

Słoneczny Pan o kolejce na Kasprowy Wierch

Dodano: Czwartek, 7 luty 2008 / Ilość wyświetleń: 13061Kornel Makuszyński.<br />Fot. ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

Kornel Makuszyński, człowiek obdarzony bodajże najbardziej żywym piórem napisał w latach 30. felieton o kolejce na Kasprowy Wierch. O to fragmenty tego felietonu pod tytułem "Hej, Kolejka, kolejka !":
"O żadnym pisarzu, co dostał nagrodę, tyle złego nie mówiono, co o niej, aktorka o aktorce nie zdoła przez dwa lata tyle powiedzieć, chociażby terkotała jak maszynowy karabin, premier, który odszedł, łagodniej się naśmiewa ze swojego następcy. Gdyby to kolejka na Kasprowy miała chociażby odrobinę wstydu, obwiesiłaby się na stalowej linie albo rzuciłaby się w przepaść... Wielki halny wiatr przeleciał nad Tatrami i przyniósł tysiące, tysiące gazet. Jedne krzyczały: "Hańba ! "Niech żyje" ! - krzyczały inne. Patrzyłem na ten huragan z boku, nie śmiejąc wchodzić "pomiędzy ostrza potężnych szermierzy". Można było dostać po łbie, dyskusje bowiem odbywały się z ogłuszeniem. Każdy z nas słyszał o tej srogiej wojnie i o zdobywaniu wzgórza 1988. A że wreszcie szczęśliwie ucichło. Nie przypominajmy jej przeto. - "I po cóż serce jadem wspomnień poić".

Argumenty - było ich siedemnaście tysięcy czterysta siedem i mądrych i niemądrych - spełzły, wyblakły, stajały. Dla nieświadomego czytelnika stała się ta kasprowa wojna przeraźliwie nudna. Gdybym teraz przypomniał jej dzieje, pan redaktor w interesie czytelników, ogłuszyłby mnie jednem uderzeniem pięści, a trzeba widzieć tę piąstkę !... Ha !

"Jadę, więc jestem" - powiada kolejka. Nie ma o co toczyć sporów. "Trzeba tę rzecz skończyć" ! Najbardziej zawzięci i nieprzejednani, aby czymś ukoić wzburzone serce, niech się zajmą jedna górską pracą, niech zabliźnią tę okropną żywą ranę, którą zadali górom, wygrzebawszy w ich piersi ohydne, poczwarne kamieniołomy. Niech tam sadzą wytrzebiony las, pokutnemi polewając go łzami. Wspaniała to będzie praca, skoro będzie dokonana z tą chmurną zawziętością, z jaką budowano kolejkę.

"Si parva magnis comparare licet", po raz drugi przy tej kasprowej okazji oglądaliśmy pyszne szaleństwo pracy: Pierwszy raz w Gdyni, teraz w górach. Kolejka, czy nie kolejka - praca była niesłychana. Ani mróz, ani wicher, ani przepaście nie odstraszyły tych cyklopów, co kuli w skale i dźwigali głazy, betony i żelaza na wysokość 1988 metrów ponad poziom mizeractwa, łataniny, tandety, kiepskich bruków, nieszczęsnych dróg i walących się domów. O tym należy mówić z głośnym zachwytem.

Na trasie treningowej na Kasprowym Wierchu przed FIS 1939.
Fot. J. Franaszek

Najbardziej zajadły przeciwnik musi przyznać, że ta budowa jest dziełem po siedemkroć wspaniałym. I pięknym, prawdziwie pięknym. Gdy spojrzeć z Hali Kondratowej na budynek na Myślenickiej Turni, wielką radością muszą się napełnić smutne polskie oczy, wydźwignięto tam szare, jak skała, zamczysko z pnia skały, jak jej kamienny konar wyrośnięte. Pysznie zlało się z krajobrazem, ani go nie rani, ani go nie mąci. A ten budynek najwyższy na Kasprowym szczycie, ledwie widny, komuś, co nie wie o jego istnieniu, wydaje się wielkim kamieniem, co wyrósł przez noc... Na kolejkę nie można się dostać... Za mojej pamięci, a o tym czasie wałęsał się po Zakopanem jeden kulawy pies i nudził się jak krytyk w teatrze. Teraz coś się takiego porobiło, że mowy nie ma o dostaniu się do autobusu, człapiącego do Kuźnic. Pełno, jak kupców na licytacji. Aha ! Więc biedne Zakopane wygrało wielki los . Zanotujmy to czym prędzej, że kolejka stała się błogosławieństwem dla Zakopanego, zapomnianego przez wszystkich. Przy jej kasie ludzie w ogonku, tak że trzeba sprzedawać "miejscówki". Narciarze zdobywają miejsca szturmem, bo to droga do śnieżnego kraju, do którego trzeba się było drapać mozolnie przez kilka godzin. Teraz czort śnieżysty dociera tam równo za minut piętnaście, świeży i mocny. Siedzi tam przez cały dzień i szaleje. Z tego szaleństwa będzie ten zysk, że na przyszłej Olimpiadzie nie będą jechały patałachy, lecz świetnie zaprawieni zjazdowcy. Zanotujmy i to czym prędzej.

Kurs narciarski w Kuźnicach, 1909 r.
Fot. ze zbiorów Muzeum Tatrzańskiego

Co mi tam jednak narciarze ! Taki drab, co ma łydy z hikoru, a zęby ze stali, zawsze się na jakiś szczyt dostanie. Ala ja jestem sędziwym i czcigodnym człowiekiem, który z największym trudem dźwiga ciężar troski na trzecie piętro. Czy sędziwy i czcigodny człowiek mógłby w zimie dostać się na wysokość 1988 metrów ? Znieśliby go woreczku, jak proszek, albo ktoś litościwy przyniósłby rodzinie parę zębów i oko. A ja byłem wczoraj na Kasprowym ! Przysięgam, zresztą ludzie mnie widzieli... Starszy, szanowni, poważni ludzie, którzy nie lżą. Zanotujmy i to czym prędzej, że w dniu osiemnastym marca na wysokim szczycie tatrzańskim stało w zachwycie około setki i siwych, i starszych, i młodych, co po raz pierwszy w życiu oglądali cudo cudów, co po raz pierwszy widzieli tatry w pełnej chwale, że zachwyt swój bezimienny znieśli na padół płaczu, podatków, nędzy, szarości, i zgrzytania zębów. Znieśli błękitność w oczach i w sercu, zdumieni, przejęci i przez kilka słonecznych godzin szczęśliwi... Wszystko tu jest czyste i piękne... Tak czyste i tak piękne, że obcy sobie ludzie uśmiechają się do siebie z rozrzewnieniem. Płakać się chce, że trzeba stąd odejść. Odchodzimy jednak - przebaczcie ten liryzm ! - jakby wykapani w lazurze. Jacyś szczęśliwi, bardzo szczęśliwi ! Powrócimy jednak szybko, bo jeszcze tu tylko mieszka radość słoneczna.
Niech Pan Bóg da zdrowie temu, co wymyślił tę kolejkę, którą można świat opuścić i po piętnastu minutach znaleźć się tak wysoko, że ręką można dotknąć słońca.

1906 r. Narciarze ZON TT na wycieczce.
Fot. archiwum SN PTT 1907 Zakopane


Kornel Makuszyński

Kornel Makuszyński wspaniale zakończył niniejszy wywód o Kasprowym i dzięki mu za te piękne słowa o kolejce, dzięki której naprawdę na kilka chwil możemy oderwać się od ZWYKŁEGO ŻYCIA i dostać się w krainę błękitu i rześkiego powietrza, by pobujać na nartach po wymarzonym "firnie" lub "puchu", a narty to, jak wie każdy, najmniejszy nawet podlotek z Podhala, pierwszy sport na ziemskim padole. Kasprowy zmienia się, to pewne, powstaje nowa kolejka, zarosły dawne fisowe trasy, zmieniło się ich przygotowanie, stroje i sprzęt narciarzy, ale pozostała radość płynąca z uprawiania narciarstwa na stokach "Świętej góry". Na pewno powyższy tekst nie wyczerpuje oczywiście wszystkich "tematów" Kasprowego, bo będą one wciąż i wciąż powstawać, dokąd narciarze będą jeździć na wzgórzu 1988 m - czyli Kasprowym Wierchu.

Wojciech Szatkowski