Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Ludzie

Barbara Grocholska-Kurkowiak, "Bacha"

Dodano: Czwartek, 7 luty 2008 / Ilość wyświetleń: 10365

O takich jak Ona można śmiało powiedzieć "wpisana w historię Kasprowego Wierchu". To prawda. Narciarka, alpejka, trenerka, wreszcie dwukrotna olimpijka. Mowa o Barbarze Grocholskiej-Kurkowiak, jednej z najlepszych alpejek w historii polskiego narciarstwa, która jeździła na Kasprowym jako zawodniczka przez ponad 25 lat swojego życia. Urodziła się 24 sierpnia 1927 r. w Warszawie. Jako "Kuczerawa" walczyła w Powstaniu Warszawskim 1944 r., kula wystrzelona z niemieckiego karabinu otarła się o jej skroń, kilka centymetrów dalej i...

Po upadku powstania i przyjeździe do Zakopanego zaczęła jeździć na nartach. Jeździła coraz lepiej i w początkach lat 50. znalazła się w reprezentacji narodowej alpejek. Jazda na deskach, wtedy jeszcze drewnianych, sprawiała jej ogromną frajdę, jeździła niezwykle dynamicznie, po "męsku"; stąd wiele kontuzji i upadków. W latach 50. słusznie nazywano ją "królową alpejskich tras". Osiągnęła wiele wartościowych wyników np. czwarte miejsce w szwajcarskim Grindelwaldzie i wiele innych. Jej ulubioną konkurencją był zjazd. Wspomina: - Czasami jadąc czułam radość z prędkości, która zawsze mnie fascynowała - często podczas zjazdu powtarzałam w myślach: szybciej, szybciej! "Bacha", jak ją nazywano w kadrze przyjęła się znakomicie, z każdym potrafiła porozmawiać, pomóc, doradzić, zawsze uśmiechnięta zdobywała błyskawicznie zaufanie ludzi. Wszyscy żyjący kadrowicze z lat 50. tak ją wspominają. Startowała na nartach aż do 1968 r. Szczególnie ciepło wspomina kolejkę na Kasprowy Wierch, kolejarzy, którzy zawsze wpuszczali ją (i inne kadrowiczki) poza kolejnością i swoich kolegów z kadry narodowej, którzy właśnie na Kasprowym zdobywali narciarskie szlify pod okiem świetnych trenerów Lipowskiego, Dziedzica, Roja, Gluzińskiego i innych.

W życiu także osiągnęła prawdziwe mistrzostwo. W sporcie tym wymiarem mistrzostwa jest wynik: 24. złote medale Mistrzostw Polski, dwie olimpiady (Oslo 1952 i Cortina d' Ampezzo 1956), tytuł akademickiej mistrzyni świata - uprawniają do tego, by powiedzieć, że z pewnością spełniła swoje sportowe ambicje i marzenia. Spełniła się w sporcie mimo choroby - astmy - która z pewnością ograniczała jej wrodzoną sprawność fizyczną. Barbara Grocholska-Kurkowiak osiągnęła w życiu jednak coś o wiele więcej - mistrzostwo w człowieczeństwie. To znacznie coś więcej niż tylko mistrzostwo sportowe, które przemija i gdy zawodnik kończy karierę, czasami pozostaje pustka... Nie wiadomo czym ją wypełnić i z której trudno powrócić jest w normalne życie. A właśnie wtedy, gdy sport wyczynowy skończył się w jej życiu, znalazła coś innego, nowe wartości i podjęła nowe wyzwania, którym oddała się z wrodzoną sobie energią - spełniła się w innych dziedzinach życia: jako matka, żona, trenerka i poetka. Życiową próbą dla Pani Basi była tragiczna śmierć jej córki Ani. Mimo tego, że Pani Basia bardzo ciężko przeżyła to doświadczenie ze strony losu, to jednak potrafiła, jak to się mówi, stanąć na nogach.

Barbara Grocholska-Kurkowiak nadal jeździ na nartach, jest osobą niezwykle pogodną, pełną humoru i werwy, jak za czasów narciarskich startów. W sezonie zimowym jest instruktorką w szkole narciarskiej na Nosalu w Zakopanem. Na nartach czuje się nadal świetnie. Ostatniej wiosny trafiła do Świńskiego Kotła, gdzie przed laty startowała w zwodach narciarskich. Szukając dawnych śladów swoich nart na nowo przeżywała swoje starty, wspominając kolegów z kadry... która była jedną wielką rodziną. Warto zdradzić jej kolejną wielką pasję - pisze wiersze. W 1999 r. nakładem Polskiego Komitetu Olimpijskiego ukazał się tomik wierszy jej autorstwa pod tytułem "Pod otwartym niebem", w którym autorka przelała na papier swoje uczucia związane z latami startów, przebywaniem w świecie pięknych gór i swoje, jakże trafne i przemyślane, refleksje na temat życia. Oto poniżej próbka jej twórczości:

WIOSNA W GÓRACH
Tańczymy
Na srebrnych linach
Przyssani czerwonym sercem do wiosny
Na skrzyżowaniu
Nieskończoności i kształtu
Czerni i bieli
Nadzy
Struny najczulsze
Kiedyś ulecimy w otchłań
Zastygniemy w kształt
Albo
Rozdarci między czerń i biel
Nie powrócimy

Wojciech Szatkowski