Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Artykuły

Wiersze

Dodano: Piątek, 4 grudzień 2009 / Ilość wyświetleń: 5247Wiersze Barbary Grocholskiej Kurkowiak z tomiku "Pod otwartym niebem"


Zakończenie

Są dwie możliwości
zakończenia tej śnieżnej przygody
jaka w życiu mi przypadła

albo
ucieknie mi spod nóg obrotem
ziemska kula
i linią prostą przetnę przyciąganie
szybując w międzygwiezdną przestrzeń

albo
krawędzią wibrującą narty
natrafię na przeszkodę
której pokonać już nie zdołam

ze stokiem zderzę się
rozsypię
w tysiąc kawałków niesionych rozpędem
jakby kurz po drodze

w milion okruchów koziołkujących
w których mienić się i skrzyć będą
śnieg góry i słońce


Fot. Archiwum Barbara Grocholska-Kurkowiak.



Szkoła narciarska

Dziś powiedział chłopiec:
"jesteś najmilszą panią"

a ja tylko
wzięłam go w opiekę na stromej górze
we mgle wskazałam drogę
nie śmiałam się gdy upadł

i mówiłam:
że dobrze jest polubić trud

właściwie nic

a on
zobaczył skrzydła osłaniające
i wziął mnie za anioła stróża


Gniazdo

Jak to się dzieje
Że nie pęka serce
Kiedy gniazdo stygnie i pustoszeje

Gdy już staną się niepotrzebne
Przeloty
tam i z powrotem
i ciepło

że się nie rozsypie
nie zwiędnie
nie odleci

jak liść jesienny


Spotkanym w drodze

Na końcu alejki pojawiliście się
Wspólnie podpierając i wspólnie kulejąc

Już niewiele wam zostało z drogi
Jeszcze na ten pagórek

Z wierzchołka już odlecicie
Jak dwa gawrony

Im dalej
Tym bardziej będziecie gołębieć
Aż znikniecie w niebie

Tylko już nie pokłóćcie się
Idźcie do końca pod rękę


Przed odejściem

Pozwól jeszcze na tym świecie
przeżyć wir zielonej wiosny
jeszcze kochać
jeszcze tęsknić

i urodzić jedno dziecko
w zachwyceniu niepojętym
nocą nie spać
pieśnią mówić

wprost przyjmować wiatr na czoło
w twarz ulewne zimne deszcze
śmiechem parskać
że chcę jeszcze

pozwól słuchać widzieć pisać
rozwiązywać zawikłane
wierzyć ślepo
wątpić wściekle

łbem z uporem tłuc o drzewo
i wyważać niemożliwe
w wielkiej pasji czarno-białej

pozwól jeszcze raz w człowieku
twe odbicie znaleźć święte
miłość dobrą
prawdę piękną


Rozwieszając pranie

Kiedy rankiem
wysoko na wietrze
żagle rozpinam pachnące
otwiera się niebo

błogosławione niech będą
chmury w majestacie
samolot odlatujący
sepów krążące latawce
sny wasze poranne

błogosławiony niech będzie
nadchodzący dzień