Menu

Współpraca

Zaloguj się

Jeżeli nie posiadasz jeszcze konta w naszym serwisie, zarejestruj się już teraz.
Zapomniałeś hasło? Kliknij tutaj.

Prywatyzacja PKL

Marta Folger: kolejka to marzenia, historia, dobro narodowe

Rafał Sonik wręcza Marcie Fogler fragment liny nośnej ze starej kolejki. Msza św. na Kasprowym Wierchu, 2012 rok. Fot. Agnieszka SzymaszekWywiad z Martą Fogler, prezes Towarzystwa Przyjaciół Narciarstwa i Przyrody, posłanką na Sejm IV kadencji.

- Czym zajmuje się Towarzystwo Przyjaciół Narciarstwa i Przyrody? Czy jest zaangażowane w sprawy Kasprowego Wierchu?

- Towarzystwo jest zaangażowane we wszystko, co związane z Kasprowym Wierchem, od samego momentu powstania, czyli od przekształcenia się w 2001 roku z Towarzystwa Przyjaciół Kasprowego Wierchu w Towarzystwo Przyjaciół Narciarstwa i Przyrody. Towarzystwo powstało jako ruch społeczny, zbieraliśmy podpisy pod naszym aktem założycielskim w „kanciapie” na Kasprowym u ś.p. Stasia Wawrytki. Chcieliśmy się zjednoczyć, zebrać siły i zacząć walczyć o modernizację kolei na Kasprowy Wierch, kolei krzesełkowych na Hali Gąsienicowej i – co na razie jeszcze się nie udało - w Kotle Goryczkowym. Ale przede wszystkim chodzi nam o to, żeby w Polsce - nie tylko w Tatrach – tam gdzie są góry – dało się uprawiać narciarstwo na europejskim poziomie. By doprowadzić do takich zmian legislacyjnych, by nawet na terenie parków narodowych – tam, gdzie są ku temu warunki i w zgodzie z celami ochrony przyrody – móc uprawiać narciarstwo. Góry są nie tylko dla roślin i zwierząt. Są też dla człowieka. Chcemy powrócić do planów z 1936 roku. Z tego czasu pochodzi mapa autorstwa Tadeusza Zwolińskiego Zakopanego i okolic Kasprowego Wierchu. Są tam projekty wielu szlaków i tras narciarskich.
Po wojnie na Kasprowym odbywały się zawody FIS, były trasy z homologacją FIS, obecnie są one zarośnięte. Jeździło się w Świńskim Kotle, z Pośredniego Goryczkowego na Hali Kondratowej. A z Kuźnic do ronda w ogóle nie ma nartostrady.
Narciarze nie są zagrożeniem dla przyrody. Często latem chodzę po górach. To głównie piesi latem niszczą szlaki, nie narciarze. Nie rozumiem, po co spędza się w Tatry tyle osób, wycieczek, często zupełnie do tego nieprzygotowanych. To przerażające. Na to jednak, jako Towarzystwo wpływu nie mamy. Moim zdaniem realne i korzystne dla przyrody byłoby uruchomienie w lecie kolei krzesełkowej w Kotłach Goryczkowym i Gąsienicowym. Mam nadzieję, że tworzymy skuteczne lobby, by przełamać impas w kwestiach dotyczących narciarstwa. TPNiP stworzyło program „Resort Narciarski Kurortu Tatrzańskiego” rozwoju tras narciarskich na Podhalu w tym w rejonie Kasprowego Wierchu autorstwa Stanisława Karpiela, Jana Modrzewskiego, Andrzeja Bachledy-Curusia i Edwarda Budnego. Przedstawiamy tam obrazowo możliwości bezpiecznego współistnienia tras narciarskich, urządzeń wyciągowych zgodnie z zasadami ochrony przyrody.
Niedopuszczenie dośnieżania w rejonie Kasprowego Wierchu, jest skandalem. Śnieg z armatek nie jest sztuczną substancją, jest ekologiczny – powstaje przecież ze strumieni lub wody, która spada z nieba. Nie dodaje się do tego żadnych chemicznych substancji. Urządzenia produkujące śnieg są bardzo ciche. Nie szkodzą zwierzętom.

- Ale to podobno brak wody w rejonie Kasprowego jest jednym z powodów, dla których nie ma zgody na sztuczne śnieżenie.

- Wody na Kasprowym nie brakuje. Nie jestem ekspertem, ale wiem, że są badania na ten temat, robione m.in. przez AGH. Nie chcemy w Tatrach niczego betonować, ani wprowadzać w Tatry buldożerów. W Alpach naturalne niecki wykłada się folią. Zebraną wodę wykorzystuje się do śnieżenia.
W 1936 roku, kiedy rząd wydał rozporządzenie w sprawie budowy kolejki na Kasprowy Wierch również były protesty ekologów. Czy budowa kolejki zniszczyła środowisko? Co się wydarzyło strasznego po wybudowaniu kolejki?

- Czy pani zdaniem wprowadzenie prawa szlaku jest u nas potrzebne?

- Prawo szlaku – jak również procedowane obecnie w Sejmie prawo przesyłu – są niezmiernie ważne. Chodzi o to, by nasze prawo pozwalało na budowanie tras narciarskich i wyciągów. Każdy sobie zdaje sprawę, że w granicach ścisłego rezerwatu jest to niemożliwe, ale są takie tereny, które należą do parku narodowego, a mogłyby być parkiem krajobrazowym. Zmiana statusu i granic parku narodowego jest możliwa.
Podczas mojej pracy w Sejmie (kadencja 2001 – 2005), byłam szefową Parlamentarnego Zespołu Narciarstwa i Przyrody. Udało nam się wtedy przeforsować część zmian, w tym zapisy, zgodnie z którymi na terenie parków narodowych za zgodą właściwego ministra można prowadzić działania inwestycyjne w celach naukowych, rekreacyjnych, sportowych, turystycznych oraz kultu religijnego. Była to zmiana w ustawie o ochronie przyrody.

- Jednak czy rozwiązania, które stosuje się np. w Alpach – sztuczne śnieżenie, rozbudowa tras, będą właściwe dla tak małych gór, jak Tatry?

- Nie chcemy takiej ilości wyciągów jak w Alpach. Mamy mniejsze góry i chcemy rozbudować w Tatrach Wysokich jedną stację narciarską – na Kasprowym Wierchu. Nie chcemy w każdej dolinie tworzyć stacji. To byłby absurd. Kasprowy został zbudowany przed wojną dużym nakładem sił społecznych. Byliśmy 4. stacją w Europie! Podobnie było z kolejkami na Gubałówkę i Górę Parkową w Krynicy. To wszystko są inwestycje przedwojenne, i były realizowane w ramach partnerstwa publiczno – prywatnego! Trzeba to podkreślić – partnerstwo publiczno-prywatne w latach 30-tych XX wieku.
W naszym gronie mamy przedstawicieli wielu środowisk naukowych. Nasza Rada Programowa pracuje pod auspicjami prezesa Polskiej Akademii Nauk, prof. Michała Kleibera. Na nartach jeździ ponad 4 mln Polaków. Narciarstwo jest przedwojenną tradycją. Co ciekawe, pierwszym góralem, który w 1906 roku ukończył u Zaruskiego kurs narciarski, był Stanisław Gąsienica Byrcyn, pradziad Wojciecha Gąsienicy Byrcyna, który jest tak przeciwny trasom narciarskim na Gubałówce.
Jest takie stare góralskie powiedzenie: „po Świętym Michale paść krowy i owce choćby po powale, a z tego uciecha do Świętego Wojciecha”. Znaczyło to, że po dniu Św. Michała, czyli 29 września, wszystkie pastwiska były wspólne, paść można było po prostu wszędzie, aż do Św. Wojciecha, czyli 23 kwietnia. Było to prawo zwyczajowe, święcie przestrzegane. Prawo szlaku polega na tym samym założeniu – gdy spadnie śnieg, należy udostępnić trasy narciarzom – oczywiście odpłatnie, za odszkodowaniem. We Francji wysokość odszkodowania ustala odpowiednik naszej rady gminy, ale u nas chcemy wprowadzić zapisy, na mocy których właściciel może dochodzić podwyższenia opłaty w sądzie. Ale nie może być tak, że ktoś zagrodzi drogę, „bo to moje”. Przez grunty moich dziadków przebiega obecnie 4 –pasmowa droga. I co – mieli zagrodzić część drogi? Gdybyśmy mieli takie podejście jak państwo Byrcynowie, nie mielibyśmy dróg, lotnisk, szpitali. Żyjemy w społeczeństwie, a nie na bezludnej wyspie.

- Jakie jest stanowisko Towarzystwa w kwestii prywatyzacji PKL?

PKL jest w tej chwili jednostką dochodową. Dochody spółki wynoszą ok. 10 mln zł rocznie. To nie są małe pieniądze. Sądzę, że nie ma konieczności sprzedaży PKL-u, ale można to rozważyć. Nie jestem przeciwnikiem prywatyzacji. Im więcej własności prywatnej, tym lepiej. Właściciel lepiej nią zarządza. Nie będę przedstawiać oczywistych faktów. Jednak kolejka linowa na Kasprowy była budowana jako przedmiot partnerstwa publiczno – prywatnego. W rozporządzeniu rządowym zapisano, iż po 15 latach skarb państwa może wykupić od koncesjonariusza jego własność, a po 25 latach kolejka przechodzi na rzecz skarbu państwa. Na budowę kolejki organizowano zbiórki narodowe. Ludzie oddawali pieniądze, grunty, obrączki, cenne przedmioty na cel ogólnonarodowy – taki był warunek zbiórki. Tak jak Kopiec Kościuszki czy Piłsudskiego jest dobrem ogólnonarodowym, tak jest nim również kolejka na Kasprowy.
Kolejka na Kasprowy Wierch była zbudowana jako kolej pożytku publicznego w celach turystycznych, sportowych i transportowych. Najwyższym celem państwa jako instytucji jest bezpieczeństwo, zachowanie życia i zdrowia obywateli. A uprawianie sportu, turystyki, narciarstwa, przedłuża życie, poprawia stan zdrowia, a także przynosi ludziom i państwu zyski.
O ileż lepiej stwarzać warunki do uprawiania sportu niż wydawać pieniądze na ulotki namawiające do jego uprawiania. Nie chodzi mi o urządzenia sportowe dla niewielkiej grupy profesjonalistów, np. skocznie narciarskie. Ale m.in. o trasy narciarskie – zjazdowe i biegowe.

- Jeśli chodzi p prywatyzację, mówi się o inwestorze zagranicznym bądź też o powołaniu spółki akcyjnej przez samorząd zakopiański. Jakie pani zdaniem byłoby najlepsze rozwiązanie?

- Z analizy wykonanej przez kancelarię prawniczą Oleś and Rodzynkiewicz dla miasta Zakopane, wynika, że prywatyzacja przeprowadzona w zaplanowanej przez ministerstwo formie, ma na celu ułatwienie tzw. „wrogiego przejęcia”. Prywatyzacja powinna zostać przeprowadzona mądrze. Nie jestem ksenofobem, ale nie wyobrażam sobie prywatyzacji Kolejki na Kasprowy Wierch, bez udziału samorządu. Powołana została ostatnio spółka gmin Zakopane, Bukowina Tatrzańska, Kościelisko i Poronin w celu zakupu akcji PKL. Podoba mi się ta inicjatywa. Nie można PKL-u pozbyć się ot tak, szybko i byle jak. To nie jest tylko kolejka. To są marzenia, historia narciarstwa i taternictwa, dobro narodowe.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Agnieszka Szymaszek